Dobry pomysł, dotacji brak – czy to dlatego, że to Polska?
Wiele osób westchnie tu, że tak częste problemy związane z programami przydzielania dotacji (żeby nie powiedzieć wprost, że z urzędami i urzędnikami nimi zarządzającymi) to wina Polaków i ich jakoby wrodzonej skłonności do lenistwa, korupcji i ogromnej liczby innych negatywnych cech. Będę musiał zawieść tą rzeszę euroentuzjastów znajdujących przyjemność w poniżaniu własnego kraju oraz arbitralnie uznających, że narodowość przez nich posiadana (bo przecież z samego faktu swojej europejskości nie przestają być Polakami) implikuje posiadanie negatywnych cech w życiu gospodarczym czy społecznym. Korupcja oraz kumoterstwo przy przydzielaniu dotacji z unijnej kasy występują nie tylko w Polsce. O ile w krajach tak zwanej „nowej Europy” widać dość wyraźnie rozbiegnięcie się teorii i praktyki przy subsydiowaniu małej przedsiębiorczości (przykładami mogą być chociażby Bułgaria i Rumunia), o tyle już w „starej Europie” zjawisko to ma rozmiar bardziej patologiczny i tyczy się w mniejszym stopniu wymienionych form subwencji (po pierwsze ze względu na mniejszy popyt na nie, a po drugie biorąc pod uwag ich mniejszą podaż mając na uwadze to, że idee fixe Unii Europejskiej jest „wyrównywanie poziomu rozwoju w Europie”, „eliminowanie różnic” oraz „równość”, co oznacza, że niektóre tak zwane programy unijne nie będą miały zastosowania w Republice Federalnej Niemiec (częstokroć z wyłączeniem landów byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej) czy Wielkiej Brytanii. […]